1,5 proc. podatku dla OPP
 
Najczęściej zadawane pytania
Zastrzeżenia prawne
Wskazówki dla użytkowników
Start Kontakt Mapa serwisu
1,5 proc. podatku dla OPP

KRS 0000148854

Federacja Inicjatyw Oświatowych
ma status
organizacji pożytku publicznego (OPP).
Pomóż nam ratować i wspierać
małe wiejskie szkoły -
przekaż FIO 1,5 procenta podatku.

Nasze konto:
93 1020 1026 0000 1502 0382 2558

Należymy do:

Forum Aktywizacji Obszarów Wiejskich Federacja Organizacji Służebnych MAZOWIA Ogólnopolska Federacja Organizacji Pozarządowych

Lokalny bon oświatowy – dylematy
poniedziałek, 14 kwietnia 2008 16:22

Dajmy im na bony

Źródło: Serwis Samorządowy PAP, 14.04.2008

Wprowadzenie bonu oświatowego nie rozwiąże problemów gmin wiejskich z finansowaniem małych szkół, jeśli pieniądze z budżetu państwa nie będą pokrywać w całości wynagrodzeń nauczycieli, obsługi i bieżącego utrzymania szkół - uważa Związek Gmin Wiejskich RP.
k pieniadze4
 

Resort edukacji proponuje wprowadzenie przez samorządy lokalnego bonu oświatowego. Oznacza to, że samorządy miałyby wprowadzić jasny podział pieniędzy na szkoły, w podobny sposób jak robi to obecnie MEN dzieląc pieniądze z budżetu państwa pomiędzy samorządy.

- To propozycja dla samorządów wielkomiejskich i powiatowych, oderwana od realiów wiejskiej oświaty – uważa Marek Olszewski, wiceprzewodniczący Związku Gmin Wiejskich RP, wójt gminy Lubicz.

Zdaniem wiceminister edukacji Krystyny Szumilas, wprowadzenie bonu na poziomie samorządu terytorialnego doprowadzi do wprowadzenia oddolnie standardów edukacyjnych. Jej zdaniem, "bon nie prowadzi do likwidacji małych wiejskich szkół, bo można zastosować mechanizm, który funkcjonuje na poziomie państwa, czyli odpowiednią wagą zwiększyć środki na małe szkoły w małych miejscowościach".

Wójtowie zwracają jednak uwagę, że będzie to możliwe tylko w najbogatszych gminach. - Gminy wiejskie nie mają możliwości zasilenia lokalnego systemu edukacji środkami własnymi – podkreśla Olszewski. - W tej chwili większość pieniędzy z dochodów własnych pochłaniają środki na wynagrodzenia dla nauczycieli, dlatego nie mamy możliwości przeznaczania pieniędzy na inne zadania oświatowe, np, zwiększenie godzin zajęć pozalekcyjnych – dodaje.

Zdaniem Związku Gmin Wiejskich mówiąc o bonie oświatowym trzeba uwzględnić dwa poziomy: bon rządowy i lokalny. - Ten pierwszy naliczany algorytmem podziału części oświatowej subwencji ogólnej musi zawierać koszty kształcenia niezależnie od woli samorządu, a szczególnie pokrywać w całości koszty wynagrodzeń nauczycieli, obsługi i bieżącego utrzymania budynków – czytamy w stanowisku w sprawie oświaty przyjętym przez XXI Zgromadzenie Ogólne ZGWRP.

Dopiero ustalenie wartości bonu rządowego i wystandaryzowanie kosztów oświaty w skali całego kraju pozwoli na ustalenie wartości bonu oświatowego, który będzie sumą bonu rządowego i lokalnego. /amk/

 

Bony z każdej strony

Źródło: Serwis Samorządowy PAP, 8.04.2008

Lokalne wprowadzanie bonu jest łatwiejsze tam, gdzie jest konkurencja między szkołami. To jednak nie załatwia sprawy w gminach z małą gęstością zaludnienia – mówi Stanisław Szelewa, dyrektor wydziału oświaty w powiecie świdnickim.

Rozmawiamy o tym, dlaczego samorządy wprowadzają lokalnie "bon oświatowy" i jak to robią.

Anna Mikołajczyk-Kłębek: Jaka jest Pana definicja bonu oświatowego?

Stanisław Szelewa: Bonem oświatowym zawsze jest określona kwota pieniędzy, która trafia do budżetu szkoły z tytułu wyboru tej szkoły przez ucznia. I nie ważne, czy dzieje się to poprzez naliczanie tej kwoty przez organ prowadzący szkołę, ministerstwo czy jakikolwiek inne ciało. Podobnie jeśli chodzi o formę, nic nie zmienia istoty bonu sytuacja, w której to rodzice przynoszą do szkoły papierowy ekwiwalent kosztów kształcenia ich dziecka.

- Dlaczego samorządy wprowadzają lokalnie bon oświatowy?

Przyczyn jest wiele, najważniejsza z nich to wprowadzenie jasnej, obiektywnej zasady naliczania budżetów szkołom. Bon jest tu bardzo dobrym narzędziem. Ponadto bon oznacza decentralizację systemu zarządzania finansami szkół. W ślad za tak ustalonym budżetem idzie swoboda w wydawaniu środków. To z kolei sprzyja racjonalizacji wydatków.

- Jak to wpływa na relacje pomiędzy dyrektorem szkoły a organem prowadzącym?

Dyrektor szkoły wie dużo lepiej niż urzędnik jak mądrze wydać pieniądze. W szkołach ponadgimnazjalnych – gdzie nie obowiązuje rejonizacja – bon daje dyrektorowi możliwość wpływania na wielkość budżetu – im szkoła zrobi lepszy nabór, tym lepsze będzie miała warunki funkcjonowania. To z kolei ma przełożenie na jakość pracy szkoły, a to jest najważniejszą wartością w oświacie.

- Co w sytuacji, gdy szkoła ma problemy z naborem uczniów?

Szkoła musi znaleźć sposób na wyjście z sytuacji przy wsparciu samorządu. Jeśli to nie nastąpi – oznacza to, że szkoła nie jest potrzebna. Ale jak dotąd zlikwidowaliśmy tylko jedną, w sytuacji, gdy zostało tam 28 uczniów. Obeszło się bez restrukturyzacji sieci, wszystkie pozostałe szkoły (14) istnieją w takim samym kształcie od lat.

- Co samorząd musi uwzględnić przy wprowadzaniu bonu?

Bardzo wiele czynników, najlepiej wszystkie! A tak na serio: stopień awansu zawodowego nauczycieli w danej szkole, ramowe plany nauczania w poszczególnych typach i rodzajach szkół, poziom dodatków do wynagrodzeń nauczycieli i jeszcze szereg innych drobiazgów, by można mówić, że bon jest obiektywnym narzędziem. Punktem wyjścia jest wprowadzenie standardów liczby uczniów w oddziałach. Dużym wyzwaniem jest ustalenie wartości kosztów stałych w przeliczeniu na ucznia. Mam na myśli tzw. wydatki rzeczowe oraz płace administracji i obsługi szkoły. W różnych koncepcjach bonów robi się to w różny sposób, ale zawsze jest to problem.

- Podczas konferencji w MEN dotyczącej bonu oświatowego mniejsze samorządy podkreślały, że wprowadzanie bonu na ich terenie nie jest uzasadnione. Czy Pan się z tym zgadza?

Nie. Posłużę się przykładem Chodzieży. W tamtejszym powiecie funkcjonują tylko trzy szkoły ponadgimnazjalne,a jednak zdecydowano się na bon. Podobnie w Tucholi. Jest to rozsądne, gdyż bon na pewno może być oparty na bardzo dokładnym wyliczeniu kosztów dydaktycznych w szkole. W każdej, nawet najmniejszej. Jeśli samorząd prowadzi kilka nawet niedużych szkół to niczego nie zmienia. Tam będą tylko inne standardy liczby uczniów na oddział, ale koszt uczenia w każdej szkole, małej czy dużej można policzyć dokładnie i przełożyć na jednego ucznia. Podobnie z kosztami stałymi. Ich obliczenie będzie tam wymagało innej metody. I tyle.

- Co może zmienić wprowadzenie lokalnego bonu np. w gminie wiejskiej, gdzie dużą część środków na edukację wydaje się na dowożenie uczniów? Jak to zrobić?

Wprowadzając bon nie można "wciągnąć” do niego wszystkich kosztów. Jedynie te, które dają się wystandaryzować. Na pewno nie poddaje się temu koszt dowożenia, podobnie jak szereg innych elementów kosztowych w oświacie (remonty, nauczania indywidualne, urlopy zdrowotne itp.). Budżety "bonowe" mogą objąć tę część wydatków, która da się wystandaryzować. Na resztę trzeba mieć odłożone pieniądze. W gminie wiejskiej trzeba ich odliczyć więcej. Dzielić można tyle środków, ile samorząd przeznacza na oświatę. Jeśli uwzględnienie wszystkich kosztów kształcenia i pożądanych standardów liczby uczniów na oddział oznacza wydatki powyżej subwencji – są dwa wyjścia. Albo trzeba zagęścić oddziały, albo dołożyć pieniędzy. To pierwsze rozwiązanie w wypadku gmin wiejskich najczęściej nie jest możliwe.

- Więc może takie gminy powinny otrzymywać większe wsparcie z budżetu państwa?

To jest trzecie rozwiązanie, o którym mówiłem na konferencji w MEN. To niesprawiedliwe, że rozległa wiejska gmina z małą gęstością zaludnienia otrzymuje na ucznia taką samą subwencję, jak gmina za opłotkami metropolii, z dużymi dochodami i licznymi oddziałami w szkołach. Dziwię się, że korporacja gmin wiejskich nic nie robi w tej sprawie. To chyba najsłabsze ogniwo w aktualnym systemie finansowania zadań oświatowych przez część oświatową subwencji ogólnej. Jestem przekonany, że znalezienie formuły algorytmu korzystniejszego dla gmin rozległych i słabo zaludnionych jest możliwe. Czytałem przed kilkoma laty pracę zespołu prof. Swianiewicza, gdzie wskazany był – tak sądzę – właściwy kierunek myślenia. Autorzy posługiwali się określeniem "gęstość sieci osadniczej", które dobrze oddawało istotę zróżnicowania sytuacji gmin wiejskich.

- Jakie zmiany są potrzebne, aby samorządom łatwiej było wprowadzać bon lokalnie?

Lokalne wprowadzanie bonu jest łatwiejsze tam, gdzie jest konkurencja między szkołami. Tak jest w wypadku szkół ponadgimnazjalnych, tak może być w wypadku szkół podstawowych i gimnazjów w dużych ośrodkach miejskich po zniesieniu rejonizacji.

Ale to nie załatwia sprawy w gminach rozległych z małą gęstością zaludnienia. Tu wprowadzenie bonu oznaczać może jedynie zasadę naliczania budżetu, a nie sposób na wymuszenie konkurowania szkół jakością pracy. Jedyne co mogę wskazać to konieczność lepszego dzielenia pieniędzy na oświatę, zgodnie z odpowiedzią na poprzednie pytanie. I jak zawsze i wszędzie – potrzebna jest mądrość decydentów i urzędników , którzy muszą zrozumieć, ze podzielenie się władzą nad pieniędzmi z dyrektorami szkół prowadzi do racjonalizacji wydatków, a co za tym idzie do wyższej jakości pracy szkół.