Najczęściej zadawane pytania
Zastrzeżenia prawne
Wskazówki dla użytkowników
Start Kontakt Mapa serwisu
1,5 proc. podatku dla OPP

KRS 0000148854

Federacja Inicjatyw Oświatowych
ma status
organizacji pożytku publicznego (OPP).
Pomóż nam ratować i wspierać
małe wiejskie szkoły -
przekaż FIO 1,5 procenta podatku.

Nasze konto:
93 1020 1026 0000 1502 0382 2558

Należymy do:

Forum Aktywizacji Obszarów Wiejskich Federacja Organizacji Służebnych MAZOWIA Ogólnopolska Federacja Organizacji Pozarządowych

 

Nauczyciele bez karty, ale z pracą

Gazeta.pl Częstochowa, 12 lutego 2008. Autor: Jarosław Sobkowski

Samorządy same przeprowadzają reformę oświaty. Ograniczającą ich Kartę Nauczyciela obchodzą, zamieniając szkoły publiczne w niepubliczne. W Przyrowie powstaje już druga taka szkoła spośród czterech w gminie.
Gazeta.pl Częstochowa - miniatura
 

Z końcem roku szkolnego gmina Przyrów skreśli ze swojego wykazu podstawówkę w Zalesicach. Szkoła jednak nie zniknie: przekształci się w niepubliczną, czyli w tym samym budynku będą się uczyć te same dzieci, tylko gmina wyda na to mniej pieniędzy. Placówkę prowadzić ma nie gmina, lecz Stowarzyszenie na rzecz Rozwoju Gminy Przyrów. Wójt także jest jego członkiem.

- To właśnie wzbudzało nasze wątpliwości – przyznaje Piotr Zaczkowski, rzecznik Śląskiego Kuratorium Oświaty, które parę lat blokowało to przekształcenie. W końcu wyraziło zgodę. - Nie było żadnych uwarunkowań prawnych, które nie pozwalałyby wydać zgody na zamknięcie publicznej placówki w tym miejscu – wyjaśnia Zaczkowski.

Argument, jakiego używa samorząd, to wysoki koszt utrzymania szkoły wobec postępującego niżu demograficznego. - W całej gminie urodziło się w ubiegłym roku 26 dzieci, czyli jedna pierwsza klasa – tłumaczy wójt Przyrowa Robert Nowak. - A my mamy trzy podstawówki!

Już przed trzema laty zamianę ze szkoły publicznej na niepubliczną przeszła placówka w Woli Mokrzeskiej. - Wyszło jej to na dobre – uważa Nowak. - Szkoła jest regularnie odnawiana, modernizowana, a dzieci na pewno nie straciły na poziomie nauczania. Uważam, że wręcz zyskały.

Zaczkowski z kuratorium mówi o postępowaniu wójta Przyrowa, iż to "reforma oświaty od dołu". - Stowarzyszenie zatrudni nauczycieli z pominięciem Karty Nauczyciela – wyjaśnia.

W ten sposób pedagodzy mają pensum nie 18, a 27 godzin tygodniowo. Mogą mieć więcej obowiązków, np. dyżury w świetlicy. Może skrócić się ich urlop, gdy w wakacje zostaną zobowiązani do prowadzenia np. letniej szkoły. W ten sposób oszczędza się na wynagrodzeniu nauczycieli, bo potrzebna jest ich mniejsza liczba.

Ilu pedagogów straci pracę w Zalesicach, na razie nie wiadomo. Wójt mówi, że musi przeanalizować ich kwalifikacje, złożyć odpowiednie oferty pracy. Kiedy doszło do podobnej transformacji w Woli Mokrzeskiej, większość tamtejszych pedagogów pozostała w szkole. Część jednak skorzystała z możliwości przejścia na emeryturę. - Obecnie do subwencji państwowych muszę dodawać rocznie prawie 400 tys. zł. W tak małej gminie to dramat – podkreśla wójt.

Szacuje, że na przekształceniu podstawówki w Zalesicach może zaoszczędzić 100 tys. zł.

Dlaczego wójt nie zdecydował się na całkowitą likwidację szkół, w których uczy się tak mało dzieci? - Bo to dopiero wzbudziłoby opór społeczny – mówi Nowak. - Poza tym obie niepubliczne placówki znajdą się w centrach skupisk kilku wsi i małe dzieci będą miały do nich bliżej, niż dojeżdżając do Przyrowa.

Poczynania gminy nie u wszystkich znajdują poparcie. Najbardziej niezadowoleni są nauczyciele. - Trudno się dziwić. Część z nas straci pracę, inni będą pracować więcej za mniejsze lub niewiele większe pieniądze – mówi jeden z pedagogów.

Dyrektor przekształcanej placówki Stanisław Matejko oswoił się z myślą, że szkoła, którą kieruje i tworzy od ponad 20 lat, zmieni się. - Na początku był duży opór, ale stopniowo słabł – mówi Matejko. - Właściwie u nas nic specjalnego nie ma. Po zlikwidowaniu zakładu przetwórczego została tylko szkoła. Mam nadzieję, że zmiana wyjdzie jej na dobre.

W ślady Przyrowa zamierza pójść więcej gmin. Zielone światło dla takich pomysłów dała Katarzyna Hall, minister edukacji narodowej, podczas ostatniej wizyty w Częstochowie na spotkaniu z komisją edukacji Związku Miast Polskich.

 

Mówi Elżbieta Tołwińska-Królikowska*:

Subwencji państwowych gminom nie wystarcza, więc żeby zracjonalizować sieć szkół, zamykają placówki, a uczniów dowożą do dużych szkół. Dzieje się to ze szkodą dla uczniów. Udowodniono, że dzieci z rodzin, gdzie nauka nie jest szczególną wartością, giną w tłumie, gdy trafią do takiego molocha. Po prostu nauczyciele nie są w stanie poświęcić im tyle czasu, ile należy. Nie korzystają z dodatkowych zajęć po południu, bo autobus odwozi ich o ustalonej porze.

Inaczej dzieje się w wypadku zachowania szkół wiejskich poprzez ich zamianę w placówki niepubliczne. Wiadomo: koszty są minimalizowane, więc oszczędza się na wszystkim. Jednak dzieci mają indywidualny kontakt z nauczycielem i w naszych badaniach poziom ich wiedzy jest wyższy od tzw. średniego wiejskiego. Przyjazna szkoła wyrównuje ich szanse. Poza tym wsie, którym zabrano szkołę, umierają.

Oczywiście, są też koszty takiej transformacji. Głównie po stronie nauczycieli, którzy na ogół zarabiają mniej, a pracują więcej. Dlatego też związki zawodowe oceniają źle takie zmiany. Sądzę jednak, że dla pedagogów jest to lepsze, niż zostanie bezrobotnymi. Mamy wiele przykładów na to, że stowarzyszenia prowadzące szkoły szukają dodatkowych zarobków. Choćby w Golubiu-Dobrzyniu (Kujawsko-Pomorskie): z odpraw uzyskanych po likwidacji szkoły publicznej nauczyciele złożyli się na kombajn i, wynajmując go, zdobywają pieniądze na swoją działalność.

*Elżbieta Tołwińska-Królikowska – wiceprezes Federacji Inicjatyw Oświatowych, związku stowarzyszeń i fundacji wspierających przemiany w oświacie przede wszystkim w środowiskach wiejskich. Pedagog, która przez ostatnie lata pracowała w Centralnym Ośrodku Doskonalenia Nauczycieli

Źródło: Gazeta Wyborcza Częstochowa