ma status
organizacji pożytku publicznego (OPP).
Pomóż nam ratować i wspierać
małe wiejskie szkoły -
przekaż FIO 1,5 procenta podatku.
Nasze konto:
93 1020 1026 0000 1502 0382 2558
Szkoły w niepowołane ręce? Serwis Samorządowy PAP, 3 listopada 2008 Rząd szykuje prywatyzację oświaty – straszą PiS i związki zawodowe. MEN odpowiada, że chce ratować szkoły przed likwidacją.
Jak wyjaśnia "Rzeczpospolita" chodzi o zapisy w projekcie nowelizacji ustawy o systemie oświaty, które ułatwią stowarzyszeniom, firmom i prywatnym osobom przejmowanie publicznych szkół od samorządów. Mówią one, że placówka, którą chce ktoś przejąć, nie musi być zlikwidowana. Przekazana byłaby na podstawie umowy z samorządem w drodze uchwały rady gminy, powiatu lub sejmiku województwa. Teraz możliwe jest przejęcie jedynie tych szkół, które gmina likwiduje. Zwykle są to placówki, które mają mało uczniów. – Rząd prowadzi do prywatyzacji oświaty, bo w świetle tych zmian samorząd może oddać dużą niezagrożoną likwidacją szkołę – twierdzi Sławomir Kłosowski (PiS), były wiceminister edukacji. – A jeśli weźmiemy pod uwagę, że w tej samej ustawie są zapisy ograniczające rolę kuratora, który nie będzie musiał opiniować organizacji sieci publicznych szkół, oraz zapis o tym, że dyrektorem szkoły może zostać osoba bez wykształcenia pedagogicznego, to możemy sobie wyobrazić sytuację, iż biznesmen zgłasza się do samorządu po szkołę, przejmuje ją, a rodzice po wakacjach dowiadują się, że placówka jest w obcych rękach – twierdzi Kłosowski. Urzędnicy MEN tłumaczą w piśmie do "Rz", że zarzuty o prywatyzacji są "nieuzasadnione". Bo samorządy nie mogą pozbyć się wszystkich szkół. Te przejęte muszą pozostać bezpłatne. Nie mogą przekształcić się w szkoły niepubliczne. A ich budynki nadal będą własnością gminy. "Istotą proponowanych zmian nie jest »sprywatyzowanie« szkół, tylko uchronienie przed definitywną likwidacją przede wszystkim małych szkół na terenach wiejskich" – twierdzi MEN. – Wszystko zależy od liczby uczniów. Dobrze zarządzana szkoła może być dochodowym interesem – przyznaje Alina Kozińska-Bałdyga, prezes Federacji Inicjatyw Oświatowych (wspiera zakładanie stowarzyszeń prowadzących małe szkoły). Jej zdaniem może dojść do prywatyzacji, gdy placówkę przejmą nie rodzice lub społeczność lokalna, lecz ktoś z zewnątrz. – W ustawie brakuje zachęt dla rodziców, by się organizowali w stowarzyszenia. I nie ma pomysłu na system wsparcia stowarzyszeń. Nie ma też prawnych obwarowań, utrudniających przejęcie szkół przez osoby, które chciałyby na tym zarobić.
|