Najczęściej zadawane pytania
Zastrzeżenia prawne
Wskazówki dla użytkowników
Start Kontakt Mapa serwisu
1,5 proc. podatku dla OPP

KRS 0000148854

Federacja Inicjatyw Oświatowych
ma status
organizacji pożytku publicznego (OPP).
Pomóż nam ratować i wspierać
małe wiejskie szkoły -
przekaż FIO 1,5 procenta podatku.

Nasze konto:
93 1020 1026 0000 1502 0382 2558

Należymy do:

Forum Aktywizacji Obszarów Wiejskich Federacja Organizacji Służebnych MAZOWIA Ogólnopolska Federacja Organizacji Pozarządowych

 

Rok Przedszkolaka – szansa czy chwyt propagandowy?

Społeczny Monitor Edukacji, 18 maja 2008. Autorka: Irena Dzierzgowska

Wśród zamierzeń MEN na najwyższe uznanie zasługuje upowszechnienia wychowania przedszkolnego. Pani Minister Katarzyna Hall ogłosiła, że rok szkolny 2008/2009 będzie rokiem przedszkolaka. To chwalebny zamiar. Czy jednak realny?
Społeczny Monitor Edukacji - zrzut ekranu
 

O aktualnej kondycji wychowania przedszkolnego pisano wiele razy. Największym problemem jest niski wskaźnik dzieci w przedszkolach. Według danych Eurostatu z 2005 roku Polska zajmuje ostatnie miejsce wśród wszystkich państw Unii Europejskiej pod względem odsetka czterolatków w przedszkolach. Średnia unijna zbliża się do 90%, przodujące w tym względzie Włochy, Francja, Belgia, Hiszpania mają wskaźnik prawie 100%. W Polsce nie sięga on nawet 40%.

Drugim, być może jeszcze większym problemem, jest ogromne zróżnicowanie dostępu do przedszkoli. Niestety, im "biedniejszy" teren, tym mniejsze możliwości. Najmniej dzieci objętych przedszkolami jest w województwach: warmińsko-mazurskim, świętokrzyskim, podlaskim, kujawsko-pomorskim i lubelskim. Znacznie niższy jest procent przedszkolaków na wsiach niż w miastach. Najczęściej do placówek nie trafiają dzieci z rodzin znajdujących się w najtrudniejszej sytuacji materialnej czy losowej, dzieci z rodzin ubogich, córki i synowie bezrobotnych rodziców, dzieci ze środowisk patologicznych. Przedszkola są nie dla nich, bo zwykle wymagają dodatkowych opłat, choćby za posiłki. A procedura zwolnień jest wprawdzie możliwa, ale uciążliwa.

Nierówności w dostępie do przedszkoli są ogromne. W województwie podlaskim w 75,6% gmin wiejskich nie ma przedszkola! Efekt – niecałe 10% dzieci wiejskich chodzi do przedszkola. A przecież to właśnie wieś ma utrudniony dostęp do miejsc kultury, do książek, internetu. To dzieciom wiejskim, często pochodzącym z rodzin o niskim wykształceniu, będącym w trudnej sytuacji materialnej, przedszkole jest naprawdę niezbędne.

Trzeba również pamiętać, że polskie gminy są rozległe terytorialnie, a na ich obszarze jest często po kilkadziesiąt wsi. Taki układ powoduje, że nawet jedno przedszkole w siedzibie gminy nie rozwiązuje problemu. Nie ma przecież możliwości dowożenia trzylatków na odległości kilku czy kilkunastu kilometrów. Nierealne jest również marzenie, aby w każdej wsi działało przedszkole, bo czasami mieszka tam zaledwie kilkoro dzieci.

Te warunki, możliwości, ale także zróżnicowane oczekiwania rodziców w stosunku do edukacji najmłodszych, spowodowały tworzenie alternatywnych form wychowania przedszkolnego. Już od kilku lat powtarzany był postulat uelastycznienia organizacyjnego zajęć dla małych dzieci. Rzeczniczkami i realizatorkami tego były przede wszystkim dwie organizacje pozarządowe: Fundacja Rozwoju Dzieci im. Amosa Komeńskiego i Federacja Inicjatyw Oświatowych ze swoimi szefowymi: Teresą Ogrodzińską i Alicją Kozińską-Bałdygą. Obie organizacje utworzyły i prowadziły kilkaset małych przedszkoli, tam, gdzie dotychczas ich nie było.

Mamy więc wzory polskie, mamy również przykłady zagraniczne. W Wielkiej Brytanii istnieje szeroka gama placówek zajmujących się wychowaniem najmłodszych i wsparciem rodziców:

  • Oczywiście funkcjonują przedszkola finansowane przez państwo, które zapewniają trzy i czterolatkom kilka godzin zajęć dziennie przez cały rok szkolny.
  • Są również klasy dla 3- 5-latków ulokowane w szkołach, działające w pełnym i skróconym wymiarze godzin.
  • Klasy wstępne dla pięciolatków w szkołach podstawowych pracujące w wymiarze 900–1530 godzin rocznie.
  • Szkoły dla dzieci o specjalnych potrzebach edukacyjnych, od lat trzech, niektóre z internatem.
  • Grupy wspomagania organizowane przez samorządy lokalne, resort spraw społecznych lub zdrowia oferujące dodatkowe usługi dla dzieci specjalnej troski.
  • Przedszkolne grupy zabawowe, czyli okazjonalne, sezonowe lub stałe placówki prowadzone przez rodziców, organizacje non profit, firmy, dla dzieci 3–5-letnich.
  • Prywatne przedszkola lub szkoły przygotowawcze dla 3–5 latków, pobierające czesne.
  • Kluby przed- i poszkolne (świetlice) organizujące zajęcia i opiekę dla dzieci.
  • Kluby wakacyjne zapewniające opiekę w czasie, gdy szkoła nie funkcjonuje.
  • Dzienne przedszkola dla dzieci zagrożonych niepowodzeniami szkolnymi.
  • Prywatne przedszkola w miejscu pracy rodziców prowadzone przez pracodawców.
  • "Raczkujący rodzice" – grupy nieformalne rodziców dzieci do 5 lat.
  • Opiekunki dla dzieci zapewniające opiekę nad dzieckiem we własnym domu.
  • Opiekunki (nianie) zapewniające opiekę w domu rodzinnym dziecka.
  • Rodzinne centra łączące wczesną edukację i opiekę nad dziećmi od urodzenia do 5 lat.
  • Centra wczesnej doskonałości, które oferują całą gamę usług wliczając w to pełną opiekę dzienną nad dziećmi, wspieranie rodziców, opiekę zdrowotną, kształcenie dorosłych, porady lekarskie i wychowawcze.
  • Żłobki sąsiedzkie, miejsca gdzie można zostawić dziecko na parę godzin.

Wszystkie, tak różnorodne placówki istnieją zgodnie z prawem, a o ich przydatności świadczy liczba zainteresowanych. Czy w Polsce nie mogłoby być podobnie?

Wspomniane wyżej organizacje: Fundacja Komeńskiego i FIO przez kilka lat prowadziły "swoje" przedszkola korzystając głównie z dobrej woli gmin, z funduszy unijnych i zapału działaczy i rodziców. Wszystko miało się zmienić w momencie objęcia tych form przedszkolnych prawem, wpisania ich do ustawy o systemie oświaty i wydania odpowiedniego rozporządzenia. Przepisy prawa powstały, pytanie jednak, czy to ułatwi, czy może utrudni działanie alternatywnych form wychowania przedszkolnego?

Na pewno zapis w ustawie o systemie oświaty (art. 5 ust. 5, 14a, 14c, 59a, 80 ust. 2b, 89a i 90 ust. 2d) i wydanie rozporządzenia Ministra Edukacji Narodowej z dnia 10 stycznia 2008r. w sprawie rodzajów innych form wychowania przedszkolnego, warunków tworzenia i organizowania tych form oraz sposobu ich działania (Dz. U. Nr 7, poz. 38) to krok w dobrym kierunku. Samorządy terytorialne mają teraz poczucie, że działają zgodnie z prawem.

Ale analiza wydanych aktów prawnych przynosi wątpliwości:

  • Nie jest jasne, jaka jest różnica między punktem przedszkolnym a zespołem wychowania przedszkolnego. I jedna i druga forma jest w zasadzie opisana w ten sam sposób.
  • Za wysoka jest górna granica liczebności grupy przedszkolnej. 25 dzieci, w różnym wieku to dla jednej nauczycielki zadecydowanie za dużo.
  • Nie wiadomo kto jest pracodawcą nauczycielek zatrudnionych w punkcie lub zespole. Czy jest to gmina? Czy i kto prowadzi ich awans i kto ocenia pracę zatrudnionych?

W rozporządzeniu znajduje się bardzo ogólny zapis mówiący o tym, że zajęcia mogą być prowadzone w bezpiecznych i higienicznych warunkach, w pomieszczeniach wyposażonych w niezbędny sprzęt i pomoce dydaktyczne. Przy takim niedookreśleniu służby odpowiedzialne za kontrolę warunków w placówkach oświatowych, jak Sanepid i Straż Pożarna mogły wymagać takich samych standardów jak w tradycyjnych przedszkolach. A to mogłoby skutecznie uniemożliwić działanie alternatywnych przedszkoli.

Ministerstwo Edukacji Narodowej obiecało pomoc. Na stronie internetowej MEN ukazał się projekt rozporządzenia zmieniającego zapisy dotyczące warunków funkcjonowania alternatywnych form wychowania przedszkolnego. Miał być zapewne wyrazem dobrej woli, w praktyce jednak może uniemożliwić działanie niektórych małych grup przedszkolnych.

Bez większych problemów nowe warunki spełnią przedszkola, które chcą poszerzyć swoje działania o grupy alternatywne. Również w budynkach szkół podstawowych bez trudu będzie można prowadzić punkt lub zespół przedszkolny.

Ale przecież nie o to chodziło. Najważniejsze jest zorganizowanie zajęć przedszkolnych dla tych dzieci, które mieszkają we wsiach odległych od siedziby gminy i od najbliższej szkoły podstawowej. Może to być trzy-, pięcio- lub kilkunastoosobowa grupka dzieci. Nie mają specjalnego budynku. Ich edukacja musi się odbywać w parafii, w remizie, albo nawet w prywatnym domu. Czy organizatorzy będą w stanie spełnić wymogi rozporządzenia?

  • Miejmy nadzieję, że przy niskiej zabudowie wiejskiej, możliwe będzie umieszczenie lokalu na parterze i zapewnienie mu co najmniej dwóch wyjść, wliczając w to okno.
  • Już większym kłopotem może być zastosowanie trudno zapalnych wykładzin podłogowych.
  • Chyba nierealne jest spełnienie wymogu dotyczącego powierzchni pomieszczenia. Przy 25 osobowej grupie potrzebna będzie sala o powierzchni co najmniej 56 m2. Naprawdę trzeba by mieć pałacowe wnętrza.
  • Niełatwo też będzie pokryć ściany (do 2 m wysokości) materiałami zmywalnymi, nienasiękliwymi, odpornymi na działanie wilgoci.
  • Prawdopodobnie nie będzie możliwości dodania miski ustępowej i umywalki, jeśli grupa przekroczy 15 dzieci.

Meble dostosowane do wymogów ergonomii, to kolejny warunek bardzo trudny do spełnienia w domowych grupach wiejskich.

Najbardziej jednak kuriozalny jest wymóg posiadania przez rodziców – wolontariuszy "orzeczeń lekarskich o braku przeciwwskazań do wykonywania tych prac oraz książeczek badań dla celów sanitarno-epidemiologicznych". Czy naprawdę potrzebne są takie wymagania? Gdzie rodzice będą zdobywali orzeczenia? U jakiego lekarza? Kto za to zapłaci? Po co książeczki sanitarno-epidemiologiczne? Czy to nie absurd?

Wyobraźmy sobie skrajny przykład. W wielodzietnej rodzinie jest trójka dzieci w wieku przedszkolnym. Mama zbiera kilkoro dodatkowych dzieci z sąsiedztwa, tworząc w ten sposób punkt do którego dojeżdża wykwalifikowana nauczycielka na zajęcia. Ale mama już nie może pomagać w opiece nad dziećmi. Chyba, że wykona wymagane prawem badania!

Dobrze jest zdawać sobie sprawę, że przepisy nie powinny być sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem. Matka, która na co dzień opiekuje się dziećmi nie biorącymi udziału w zajęciach przedszkolnych jakoś im nie zagraża. Może i nadal mogłaby z nimi przebywać?

Wróćmy do podstawowego, tytułowego pytania. W jaki sposób urealnić zamierzenia MEN i naprawdę upowszechnić przedszkola, tak, żeby, w pierwszym rzędzie, objęły wychowaniem wszystkie pięciolatki?

Po pierwsze trzeba jeszcze raz zdać sobie sprawę o jakich warunkach mówimy. Nie trzeba się martwić o przedszkola miejskie, bo tam, po odejściu sześciolatków zwolnią się miejsca dla młodszych dzieci. Chociaż i w tym przypadku, nierównomierność rozmieszczenia przedszkoli może spowodować, że w niektórych gminach miejskich trzeba będzie znaleźć, wybudować lub wynająć dodatkowe lokale.

Nadal ogromnym problemem są przedszkola na wsi. Sieć wsi, odległości, jakość dróg lokalnych w wielu miejscach nie pozwala na dowożenie dzieci. Pozostaje więc jedyne wyjście, dojazd nauczycielek do każdej, nawet niewielkiej grupy dzieci.

Aby jednak nauczycielka mogła prowadzić zajęcia niezbędne jest pomieszczenie. Musi ono spełniać warunki bezpieczeństwa i estetyki, ale niechże to będą warunki realnie!

Wielką korzyścią z alternatywnych przedszkoli jest aktywizacja rodziców i włączanie ich w zajęcia z dziećmi. Ma to same zalety, rodzice stają się partnerami nauczycieli, uczą się metod postępowania z dziećmi, mogą, po zajęciach zachęcać dzieci do ćwiczenia nawyków, takich jak higiena czy właściwe zachowanie. Nie można dopuścić do tego, aby sformalizowanie wymagań uniemożliwiło wolontariat rodziców.

Problem wymagającym rozwiązania jest sprawa zatrudniania, wynagradzania, oceny, awansu i wszelkich uprawnień nauczycielek pracujących w alternatywnych formach przedszkolnych. Ale MEN musi zdać sobie sprawę, że powszechny dostęp do przedszkoli w mieście i na wsi wymaga tysięcy dodatkowych nauczycieli. Bez kadry niemożliwe będzie powiększenie liczby grup w przedszkolach, tworzenie nowych placówek i uruchamianie masowo małych, alternatywnych grup wiejskich.

Jeszcze raz trzeba przyjrzeć się przepisom prawa. Nadal są one zbyt sformalizowane, co nie pozwala na tworzenie takich choćby form, jak w przykładach angielskich. Nie do przyjęcia są wymagania bhp. Trzeba uelastyczniać, a nie usztywniać przepisy.

Upowszechnienie przedszkoli nie ma szans, jeśli nie zmieni się zasad finansowania edukacji najmłodszych. Trzeba przyjąć, że gminy, które nie prowadzą ani jednego przedszkola, nie robią tego, ponieważ po prostu nie mają odpowiednich środków. Budżet centralny musi je dofinansować. Można wprowadzić formę subwencji oświatowej, wyrównawczej, albo dotacje celowe na otwieranie i prowadzenie przedszkoli. Same środki unijne w żadnym razie nie wystarczą, co więcej nie ma gwarancji, że będą one dostępne również po roku 2013.

Na koniec warto poruszyć problem realizacji postawy programowej w alternatywnych formach przedszkolnych. Pojawiły się wątpliwości, że w 12 godzin tygodniowo nie da się przerobić treści planowanych na 25 godzin. To jednak źle zdefiniowany problem. Małe dzieci nie przechodzą przecież "kursu przygotowawczego" i nie muszą posiąść określonej wiedzy. Przedszkolakom potrzebne są umiejętności społeczne, kontakt z rówieśnikami i z dorosłymi, rozwijanie zainteresowań, talentów, kreatywności. Na takie zajęcia wystarczy kilka godzin tygodniowo, zwłaszcza wtedy, gdy dzieci będą działały w małych grupach, nauczycielki będą potrafiły pracować indywidualnie z każdym dzieckiem, a rodzice będą umieli ćwiczyć ich nowe nawyki w domu.

Sukces zaczyna się w przedszkolu. Wyrównywanie szans w dostępie do edukacji także odbywa się w przedszkolu. Upowszechnienie edukacji dla trzy- pięciolatków to piękna idea. Ba, tylko trzeba ją zrealizować.