Najczęściej zadawane pytania
Zastrzeżenia prawne
Wskazówki dla użytkowników
Start Kontakt Mapa serwisu
1,5 proc. podatku dla OPP

KRS 0000148854

Federacja Inicjatyw Oświatowych
ma status
organizacji pożytku publicznego (OPP).
Pomóż nam ratować i wspierać
małe wiejskie szkoły -
przekaż FIO 1,5 procenta podatku.

Nasze konto:
93 1020 1026 0000 1502 0382 2558

Należymy do:

Forum Aktywizacji Obszarów Wiejskich Federacja Organizacji Służebnych MAZOWIA Ogólnopolska Federacja Organizacji Pozarządowych

 

Mała szkoła w gminie

e-gazeta MGiP, 31 sierpnia 2004

Niż demograficzny oznacza, że do szkół chodzi coraz mniej dzieci. Może to nie mieć dużego znaczenia w mieście, gdzie w klasie zamiast 30 uczniów jest 20. Ale na wsi, gdzie zamiast kilkunastu w klasie uczy się kilkoro, już tak. Koszt utrzymania ucznia w małej szkole rośnie, gmina nie ma z czego dokładać, więc szkołę likwiduje. Ale jest możliwość utrzymania szkoły na wsi.
e-gazeta MGiP - zrzut ekranu
 

Jej prowadzenie może przejąć organizacja pozarządowa np. stowarzyszenie rodziców i nauczycieli w ramach projektu Ministerstwa Edukacji Narodowej i Sportu "Mała Szkoła". Do utworzenia i prowadzenia takiej szkoły konieczne jest współdziałanie z samorządem lokalnym. Niestety nie wszyscy wójtowie i radni zdają egzamin z partnerstwa.

W wyniku reformy oświaty w 1999 roku nastąpiła znacząca zmiana w finansowaniu polskiego szkolnictwa. Odtąd subwencja oświatowa jest przekazywana na ucznia, a nie na szkołę. I tak na jednego ucznia w roku szkolnym przypada średnio ok. 3600 zł* z budżetu państwa. Jeśli w jakiejś szkole utrzymanie ucznia kosztuje więcej – różnicę musi pokryć gmina.

 

Ubyło już 20 proc. wiejskich szkół

Ze względu na niewielką liczbę dzieci utrzymanie małych, wiejskich szkół w przeliczeniu na jednego ucznia jest często kilkakrotnie droższe niż w dużych szkołach. Dlatego gminy likwidują małe szkoły, oferując w zamian dowóz do większych szkół w okolicy. Do końca roku szkolnego 2002/2003 zlikwidowano już ponad 2,3* tysiąca wiejskich szkół podstawowych, 22 proc. wszystkich szkół podstawowych na wsi!

Zdarza się, że rodzice stają twardo w obronie wiejskiej szkoły i wartości, które reprezentuje dla nich i ich dzieci: bezpieczeństwa, tradycji, bliskości. Samorządy odkładają wtedy likwidację o rok lub dwa, ale to tylko przeciąganie w czasie tego, co nieuchronne. Uznając argumenty ekonomiczne najbardziej zdeterminowani rodzice, nauczyciele i inni członkowie lokalnej społeczności zakładają stowarzyszenia i w miejsce likwidowanych szkół samorządowych tworzą własne szkoły. Dostają z MENiS subwencję oświatową, zaś o dodatkowe pieniądze starają się sami. Zgodnie z szacunkami Federacji Inicjatyw Oświatowych, która wspiera stowarzyszenia w tworzeniu "Małych Szkół", powstało ich już 220. Z pewnością takich szkół mogłoby być więcej...

Ale nie wszędzie tam, gdzie ludzie się zorganizowali, inicjatywa ma swój szczęśliwy finał. Żeby szkoła stowarzyszeniowa mogła funkcjonować, potrzebuje przede wszystkim budynku. Za pozwoleniem lokalnych władz szkoły stowarzyszeniowe działają w pomieszczeniach po zlikwidowanych szkołach samorządowych. Użyczenie budynku przez gminę to dla nich "być albo nie być". Jednak nie zawsze władze chcą go użyczyć. – Tylko w tym roku mieliśmy 10 takich przypadków. Zdarzyło się też, że wójt zastosował szantaż: albo szkoła, albo zasiłki – mówi Alina Kozińska-Bałdyga, prezes Forum Inicjatyw Oświatowych. I dodaje – Władze gminy powinny użyczać budynków po zlikwidowanych szkołach samorządowych stowarzyszeniom, bo wspieranie organizacji pozarządowych jest wpisane w ich zadania, ale nie wszyscy to rozumieją...

 

Wójt na zagrodzie...

Nie rozumieli, albo nie chcieli tego zrozumieć, wójt i radni gminy Radomin w kujawsko-pomorskim. Właśnie w tej gminie, we wsi Szafarnia od 1945 roku istniała szkoła podstawowa. O jej likwidacji zadecydowała Rada Gminy równo z reformą tj. już w 1999 roku.

Rodzice stanęli najpierw w obronie szkoły samorządowej, a następnie w 2001 roku założyli stowarzyszenie celem samodzielnego jej prowadzenia. Wójt jednak uparcie oddalał kolejne wnioski w tej sprawie jakby w myśl zasady: albo moja szkoła, albo żadna. Argumentował, że stowarzyszenie nie dysponuje lokalem, a użyczyć budynku, gdzie mieściła się szkoła samorządowa nie chciał.

Nie chciał, bo miał inne plany. Siedzibą szkoły był dworek Dziewanowskich, gdzie jako nastolatek spędził raz czy drugi wakacje Fryderyk Chopin nic tam zresztą nie tworząc. Powierzchnia po zlikwidowanej szkole zostanie włączona do Ośrodka Chopinowskiego mieszczącego się w tym samym budynku. Władze gminy mają nadzieję, że dzięki temu wzrośnie ranga Ośrodka i poprawią się perspektywy ekonomiczne gminy, dlatego pozostały głuche na inicjatywę społeczną służącą utrzymaniu w tym miejscu szkoły.

Po wielu przeprawach prawnych z końcem tego roku szkolnego utworzona cudem szkoła samorządowa została zlikwidowana, a stowarzyszenie pozostało bez zezwolenia na użytkowanie budynku. Mimo, iż zawiązał się Komitet Społeczny na rzecz budowy szkoły, trudno przypuszczać, żeby stowarzyszenie zebrało sumę potrzebną na ten cel. Tak więc szkoły w Szafarni nie będzie.

A przecież szkoła na wsi to nie tylko miejsce nauki, ale również ośrodek życia kulturalnego i społecznego. Miejsce, w którym skupia się lokalna aktywność, integruje środowisko. Jej likwidacja może oznaczać degradację społeczną i kulturalną. Jeśli gminy nie stać na jej utrzymanie, wydaje się, że nic nie powinno stać na przeszkodzie, żeby szkołę prowadziło np. stowarzyszenie rodziców. A jednak u wielu polityków i ludzi interesu króluje dziś technokratyczne myślenie, w którym organizm społeczny (np. gmina, firma) postrzegany jest jak proste urządzenie inżynierskie działające zgodnie z założeniami programu komputerowego.

 

Przykład wsi Sokołowo

Użyczenie budynku to pierwszy warunek. Dobra, bieżąca współpraca stowarzyszeń lub fundacji prowadzących szkołę z lokalnymi władzami jest potrzebna także później. Są przykłady dobrej woli władz gminy i modelowej współpracy przy okazji "Małych Szkół".

W popegeerowskiej wsi Sokołowo stowarzyszenie wywodzące się z lokalnego środowiska nauczycielskiego od 3 lat prowadzi podstawówkę dla 40 dzieci. Prowadzą również karczmę i sklep, a dochody przeznaczają na szkołę. - Przykład Sokołowa to jest właśnie to, o co nam chodzi. Tam z lokalnej społeczności powstało stowarzyszenie, które w celu samofinansowania poszło w stronę działalności gospodarczej. To jest inspiracja dla innych – mówi A. Kozińska-Bałdyga.

Wójt i radni niedalekiej od Radomina gminy Golub Dobrzyń w tymże województwie kujawsko-pomorskim nie tylko użyczyli budynku, ale również aktywnie wspierają szkołę stowarzyszeniową od początku jej funkcjonowania. Gmina odmalowała okna w szkole, a w tym roku przeprowadza kapitalny remont łazienek, jak również wymienia podłogę w holu.

– My nie bylibyśmy w stanie tego zrobić – mówi Mikołaj Gassen-Piekarski, prezes Stowarzyszenia na rzecz Rozwoju wsi Sokołowo, nauczyciel. I dodaje – Do tej pory, przez 3 lata działalności gmina kupowała nam rocznie 12-14 ton węgla na opał. Mało tego władze gminy finansują naukę języka angielskiego.

I pomyśleć, że Sokołowo dzieli od Szafarni 3,5 km!

 

Dobry przykład promieniuje

Z kolei w Koszarawie Bystrej na Żywiecczyźnie szkołę założyli "przyjezdni" - nauczyciele z Warszawy. Aleksandra i Marcin Sawiccy zamierzali początkowo otworzyć bezpłatną, niepubliczną szkołę w Warszawie i w tym celu założyli fundację. Ostatecznie pomysł zrealizowali w Koszarawie, gdzie przyjechali kupić chatę. Nie kto inny, jak wójt przekonał ich do dzierżawy budynku po likwidowanej szkole samorządowej i prowadzenia w nim szkoły niepublicznej.

Budynek wymagał remontu. Sawiccy przeprowadzili naprawy wewnątrz, a po roku dzięki współpracy z gminą otrzymali pożyczkę z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska na preferencyjnych warunkach. Odnowili elewację i wymienili piec. Szkoła i przedszkole dla 43 dzieci fundacji Sawickich działa w Koszarawie od września 2001 r.

Żeby zarobić na działalność szkoły, Sawiccy wynajmują pokoje gościnne nad klasami. Wójt na to zezwolił, mają z nim stosowną umowę. Na jednego ucznia w ich szkole gmina przekazuje kwotę równą średniej utrzymania ucznia w gminie (od 280 do 300 zł), a nie subwencję oświatową. Kwotowo wychodzi podobnie, ale Marcin Sawicki jest zadowolony z takiego rozwiązania.

– Gdy gmina się wzbogaci i zacznie więcej wydawać na szkolnictwo średnia utrzymania ucznia automatycznie wzrośnie i będziemy mogli na tym skorzystać – uzasadnia.

Poza nauką, w szkole odbywają się kiermasze, seanse filmowe, mieści się też biblioteka dostępna dla wszystkich mieszkańców. Dobry przykład się rozprzestrzenił. Wójt sąsiedniej gminy Jeleśnia przywiózł rodziców z Krzyżowek, żeby pokazać im szkołę w Koszarawie. Od 1 września tego roku działa tam filia szkoły fundacji Sawickich. I tam władze gminy okazały rozum gospodarski płacąc 2/3 kosztów za wymianę okien w budynku szkolnym.

 

Jak mogą się różnić postawy władz gminy widać najlepiej na przykładzie sąsiednich, ale należących do różnych gmin wsi Sokołów i Szafarnia. W pierwszej - pełne poparcie inicjatywy szkoły stowarzyszeniowej i bieżąca współpraca, w drugiej – podcięcie skrzydeł społecznemu ruchowi i pójście w zaparte. A przecież stowarzyszenie prowadzące „Małą Szkołę” to ważny, potencjalny partner społeczny lokalnych władz. Oczywiście takich, które chcą rządzić z mandatu ludzi, a nie ponad ich głowami.

Trzeba mieć nadzieję, że przypadki podobne do Szafarni odejdą w niebyt, a przykłady wsi Sokołowo i Koszarawa zainspirują władze innych gmin.

Na podstawie danych MENiS